
W Wielkiej Brytanii mieszkam od siedmiu
lat. I od siedmiu lat tęsknię nieprzerwanie za Polską. Od siedmiu
lat każdy dzień urlopu spędzam w Polsce. I od siedmiu lat zawsze,
kiedy wracam z powrotem do UK mam dość Polski. Ciesze się, że
dzieli nas tysiące kilometrów.
Zacznę od początku. Cholernie
brakuje mi rodziny, jedzenia, polskiego powietrza. Właściwie
wszystkiego co polskie. W związku z tym zawsze z niecierpliwością
czekam na upragniony urlop. I nieważne, jaka jest pora roku. I
nieważne, na jakim etapie życia jestem. Zawsze pełna szczęścia i
radości wsiadam w samolot. Cieszę się jak małe dziecko, że znów
poczuję się jak u siebie w domu.
No i jestem. Pogoda zawsze
lepsza niż w UK. I tak jakoś lżej na duszy.
Pierwsze trzy dni
upływają bardzo, ale to bardzo miło. Spotkania z rodziną, wypad
do restauracji, spacer nad rzeką. Pierożki podane przez teściową
smakują wyśmienicie. Gołąbeczki z sosem pomidorowym u babci
również. I grill ze znajomymi. Wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci.
Każdy ma na wszystko czas. Tak miło jest być znów wśród
"swoich". Powspominać stare czasy, porozmawiać o
bzdetach. Ach i te piekarnie pachnące drożdżówkami! I wszystko
takie znajome, takie nasze!
Tylko później, po kilku dniach,
jakoś dziwnie się robi.
Zakupy dla dziecka. Ojj... szok i
niedowierzanie. Jak to możliwe, że wszystkie produkty kosztują dwa
razy tyle, co w UK?
Panie ekspedientki przy klientach obgadują
inną pracownicę, bo dostała niesprawiedliwą (ich zdaniem)
podwyżkę.
Przy kasie w Biedronce trzeba zakasać rękawy, bo nie
zdążysz dobrze wyciągnąć swojej reklamówki a sprzedawca już
obsłuży dwie osoby stojące za Tobą.
Najgorszy jednak jest
spacer z dzieckiem. Po pierwsze, co druga starsza pani pochyla się
do wózka i z oburzeniem pyta, dlaczego malec nie ma czapki. Po
drugie, zakupy przy starówce są wprost niemożliwe, gdyż większość
sklepów ma schody, po których dość ciężko jest wejść z
wózkiem. Po trzecie, w pobliżu 5 km od starówki nie znajdziesz
miejsca, gdzie możesz przebrać dziecko. No, chyba że ławka w
parku Ci odpowiada. I po czwarte, zapomnij o windach i innych
ułatwieniach, o możliwości karmienia piersią nie wspomnę.
I właśnie w takich chwilach zaczynam tęsknić za UK.
A
później jest już tylko gorzej.
Pewnego pięknego, słonecznego
dnia wybrałam się zarejestrować dziecko i wyrobić dowód
osobisty. Do rejestracji potrzebny jest brytyjski akt urodzenia oraz
tłumaczenie aktu. Wszystko ok. Niby nic takiego. Proste.
Przy
wydawaniu polskiego odpisu aktu urodzenia dostrzegłam jednak błąd
w moim nazwisku panieńskim. Myślę, no nic. Żadna znacząca
pomyłka. Wracam się do pokoju numer 10 565 i próbuję wyjaśnić
sprawę. Pani urzędniczka z dumną, groźną miną wyciąga moją
teczkę i wskazuje na błąd w tłumaczeniu. Okazuje się, że muszę
przedłożyć jeszcze jedno, poprawione tłumaczenie i uwaga! -
zapłacić pewną kwotę za korektę błędu. Próbowałam
negocjować, że przecież dostarczyłam oryginalny akt urodzenia,
mogę pokazać swój dowód osobisty, paszport i na tej podstawie
zmienić błąd w nazwisku. Niestety. Nie da się. Muszę poprawić
tłumaczenie i wtedy mogę starać się o dowód osobisty dla synka.
W oczach urzędniczki tłumaczenie aktu urodzenia ma większą moc
prawną niż paszport, dowód osobisty i oryginalny, brytyjski akt
urodzenia. Paranoja.
I właśnie w takich chwilach zaczynam
tęsknić za UK.
Po tygodniu zaczynają mi się nudzić tłuste,
ciężkie, polskie dania. Marzę o ulubionych, brytyjskich
produktach. Zaczyna doskwierać mi tęsknota za Anglią.
A i
zaczynają się schody. Bo nagle okazuje się, że wszyscy wiedzą
lepiej od nas jak wychować naszego synka. Rady i porady sypią sia z
każdej strony. No i oczywiście każdy jest mądrzejszy od innych. A
babcia za moimi plecami wciska mojemu niemowlęciu tłuste, słodkie
kremy z ciasta, chociaż tysiąc razy prosiłam, by tego nie robiła.
Poza tym, dochodzą konflikty międzyrodzinne, w które chcąc
niechcąc zostajemy wplątani.
Ludzie jacyś tacy nieuprzejmi,
niezadowoleni. Wszyscy podobnie ubrani, w tych samych fryzurach.
I
niby pogoda ładna, i niby lody smakują bardziej, ale już zaczyna
mi brakować ciszy i spokoju. Możliwości ucieczki od cudzych kłótni
i dramatów.
Z radością drukuje odprawę. Na lotnisku robi się
troszkę sentymentalnie. Przy pożegnaniu z rodziną nawet łezka
poleci. Pogoda w Anglii wkurzy. Ale później... gdy przekraczam próg
swojego angielskiego mieszkania, otwieram swoją lodówkę przychodzi
niewyobrażalna radość. Jak dobrze być znowu w domu!
I
tylko po kilku dniach, po kilku tygodniach znowu puka do moich drzwi
tęsknota. I znowu idealizuję ojczyznę. Zaczynam tęsknić za
Polską. Za wypitą kawą z siostrą. Za jej dziećmi. Za zapachem
lasu, za widokiem polnych maków. I siłą rzeczy kupuje bilet. Z
nicierpliwością czekam na urlop. I tak w kółko. Od siedmiu lat.
Nieprzerwanie tęsknię, kocham i nienawidzę Polskę. I tak na
zmianę. Naprzemiennie...
Skad ja to znam. U mnie jest dokladnie tak samo. Tesknie I tesknie. Ale po paru dniach Polska mnie zasmuca,przytlacza.
OdpowiedzUsuńPodobnie sytuacja wygląda u mnie. Bardzo tęsknię za Polską, lecz po kilku dniach pobytu w PL juz nie mogę się doczekać powrotu do Anglii.
UsuńTy pisałaś o mnie ��. Mam tak samo!! Mieszkam w UK od 11 lat, tęsknię za krajem nieprzerwanie, często i z utęsknieniem czekam na kolejny urlop spędzony w Polsce z rodziną. Niestety po 2-3 dniach pobutu w domu rodzinnym zaczyna mnie przytłaczać wszystko... Chora sytuacja w domu bo ojciec całe życie był i jest zdrowo kopnięty a do tego ostatnimi czasy lubi często zaglądać do kieliszka ��. Mama jak męczennica trwa przy nim bo przecież przed ołtarzem przysięgała że na dobre i złe będzie znosić wszelkie wyzwiska i kłutnie... eh, serce pęka ale to jej wybór tylko że ciężko jest patrzeć na to jak osoba która kochasz męczy się na własne życzenie.. Jak na skrzydłach lecę na każdy urlop do Polski z wielkim utęsknieniem ale równie jak na skrzydłach wracam spowrotem do Anglii i cieszę się że zostawiam to za sobą, że odcinam się od tego... Że w końcu będę u siebie.
UsuńTo samo mam ze spacerami z córka. Dopóki nie byłam mamą to tego nie zauważyłam że Polska kompletnie nie jest przystosowana dla matek z dziećmi a tym bardziej dla niepełnosprawnych... Pochodzę z małej miejscowości i tam już całkiem jest masakra, nawet do biblioteki, która jest na piętrze nie można wjechać wózkiem. Żadnej windy, żadnego podjazdu. A zaznaczę że odbywają się tam zajęcia dla matek z dziećmi ��.
Ceny w Polsce też mnie przerażają i zawsze zachodzę w głowę jak ludzie tam żyją, jak sobie radzą ..przychodzi mi tylko jedna odpowiedź do głowy - żyją na wiecznych kredytach lub prowadzą szemrane interesy.
Nie wspomnę już o zagmatwanej biurokracji, smutnych ludziach na ulicach i nieuprzejmych pracownikach w sklepach. Będąc w Tesco zapytałam pracownicę gdzie znajdę chusteczki nawilżane dla niemowląt i pożałowałam od razu bo jej mina i sposób w jaki machnęła ręką rzucając pretensjonalne "o tam!" sprawiły że miałam poczucie że może ona oczekuje żebym jeszcze ją przeprosiła za zawracanie jej czterech liter ��. I też wieczny problem gdzie przewinąć małą.
Mimo tych wszystkich minusów tęsknię za tym chorym i zacofanym krajem, za jeziorami, spacerem w lesie, powietrzem czystym tylko w lecie niestety, byłam teraz w zimie i masakra jak te kominy kopcą i ludzie dalej mają gdzieś czym palą w piecach, plastik, śmieci wszystko jak leci eh...
Z radością wracam do domu do Anglii a potem znowu tęsknię i chce wracać do Polski... I tak w kółko ��
Właściwie to mam bardzo podobne odczucia do Twoich. Bo my chyba już na zawsze zostaniemy takimi "emigracyjnymi bezdomnymi duszami"...
UsuńEhhh, zupełnie jakbym ja to pisała... i zawsze chce sie wracać... a można za te same pieniążki na super wakacje polecieć :(
OdpowiedzUsuńJa zawsze wybieram urlop w Polsce. Zgadzam się że za wydane pieniądze w PL mozna by było naprawde wiele krajów pozwiedzać. Pozdrawiam
UsuńJa dopóki mama żyje będę latać do polski na urlop.
UsuńI ja też ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńJa jestem już w UK ponad 11 lat, ale za Polską nie tęsknię. Tęsknię (trochę) za przyjaciólmi. W Polsce na urlopie byłem w tym czasie 3 razy, z czego raz na świeta i coraz bardziej mi przechodzi ta tęsknota. Ja jak wielu innych, nie jestem emigrantem, bo nie chciałem Polski, ale dlatego, że to Polska nie chciała nas. Politycy są zadowoleni, że wyjechaliśmy, bo obniżyliśmy im stopień bezrobocia i nie chcemy od nich zasiłków, a teksty abyśmy wracali, to zwykła ściema pod publiczkę. Piszesz, że "Marzę o ulubionych, brytyjskich produktach." Jestem już tytaj ponad 11 lat, ale jeżeli piszesz, po polskiej tłustej kuchni (która robiona jest z surowców", tęsknisz za brytyjskimi potrawami, to z tobą jest coś NIE TAK. Anglieskie żarcie, jest przede wszystkim robione z półproduktów. Nie mówiąc już o tym, że "angielska kuchnia", to przede wszystkim kuchnia ich byłych koloni.
OdpowiedzUsuńYyyy... tęsknię za produktami, nie daniami :) A polska kuchnia niestety nie jest juz kuchnią naszych babć i naszych mam. Pełno w niej ulepszaczy, chemii. Kuchnia angielska nie należy do mojej ulubinej, co nie zmienia faktu, że wiele zdrowych produktów jest dostepnych w UK, natomiast trudno je znaleźć w PL. Pozdrawiam :)
UsuńTęskniłam, tęsknie i będę tęsknić za Polską. Tam jest moja rodzina i znajomi, tam spędziłam dzieciństwo, tam były pierwsze wzloty i upadki, pierwsza miłość. Pomino 11 lat mieszkania w UK, nigdy nie miałam takich odczuć jak autorka. Niemoge się doczekać wyjazdu do PL, a jak nadchodzi czas powrotu do UK, to nawet mój partner (anglik) uroni łzę. W polsce jest, był i będzie mój dom. To jak kto się czuje na emigracji to indywidualny wybór. Nikt nikogo nie zmuszał do wyjazdu, jak się nie podoba, zawsze można się spakować i wrócić. I powiem szczerze, gdyby nie mój partner i moje dzieci, które mają tu szkole i przyjaciół, już dawno by mnie tu nie było. Oni dają mi siłę każdego dnia.
OdpowiedzUsuń"To jak kto się czuje na emigracji to indywidualny wybór" no raczej nie. Od kiedy to uczucia/odczucia zależą od woli człowieka? Umarła mi matka ale chce się z tego cieszyć więc będę szczęśliwy? To wynika z tego jakim kto jest człowiekiem ale niewielu ludzi znam których nie wkurza Polska. Na krótką metę wspaniale ale na dłużej już nie. Nawet moja żona która nie chciała wyjeżdżać masz już dosyć kraju nad Wisłą i ostatnio po przebojach z US chciała się zrzec obywatelstwa. Każdy czuje coś innego i trzeba to uszanować a jego wola nie ma tutaj znaczenia. I ja rozumiem doskonale tą patową sytuację kiedy sentymenty mówią wróć a rozsądek mówi trzymaj się z daleka..
UsuńZgodzę się. Wszędzie w Anglii dostaniesz avokado, korzeń imbiru i podobne rzeczy. Brakuje mi jednak straganow gdzie pristo od rolnijamizesz kupić warzywa, owoce, pójść do sądu i narwac czereśni. Nawet w sklepach typowo na farmach to nie jest to samo co w pl gdzie w sezonie kupisz jagody lub czarną porzeczkę za grosze a tutaj tylko na tackach w markecie za krocie....
OdpowiedzUsuńNie wiem gdzie mieszkasz ale markety są i można kupić wszystko od owoców po mięso z lokalnych farm. Fakt nie jest ich tak dużo jak w Polsce ale też w Polsce ta staruszka z małym stolikiem jest chwytem marketingowym bo wcześniej syn czy ktoś kupił te produkty w Kauflandzie (tak robią u mnie w mieście w pl). Niestety tutaj jest to dużo droższe bo koszt produkcji jest wyższy. Ale za to jerzyny rosną wszędzie i jak mój tata by tu był to robił by co roku hektolitry wina ;)
UsuńSkąd ja to znam, w UK jestem od 3 i pół roku w Polsce ostatnio byłam 3 lata temu na wakacjach. Byłam całe 2 miesiące wtedy jeszcze jako gowniarz bo miałam 17 lat. Mieszkałam u cioci i siedziałam z babcią i moim kuzynem, nie mogłam nigdzie sama wyjść nigdzie sama jechać bo ktoś by mnie porwał według babci.. Z przyjaciółką spotkałam się tylko raz a tak siedziałam cały czas uziemiona u cioci w domu, było fajnie bo wujek kupił basen, mój kuzyn ma trampoline i wszystko byłoby cudowne gdyby nie to że 2 tysiące złotych poszły nie wiem na co.. Kupiłam kilka bluzek, jedne spodnie, jedne buty nike które bo 2 miesiącach od kupna miały pęknięta podeszwe ale to szczegół haha 500 zł dałam cioci na moje utrzymanie a reszta pieniędzy zniknęła nawet nie wiem kiedy. Babcia z ciocią przekazywały mi swoje mądrości że teraz z takim angielskim to mogłabym zrobić maturę w Anglii i wrócić do Polski studiować anglistyke i być później tłumaczem. Nie ważne że lepiej żyje mi się w UK, w Polsce będzie mi lepiej! Tęsknię za Polska ale boję się że kiedy następnym razem pojadę to po prostu nie wytrzymam, zbyt bardzo przyzwyczaiłam się do angielskiej mentalności i do bycia wolnym człowiekiem..
OdpowiedzUsuńWidocznie mieszkaliście w Polsce w małych miejscowościach tzw.dziurach.W Polsce teraz jest pięknie zapraszam na wczasy nad Polskie morze, bezpiecznie, miło, itd.O tej biedronce co wspomniałaś to w UK jest tak samo w Lidlu też nie spakujesz zakupów a już obsługuje osobę za tobą . Wielka Brytania to już nie to samo co kilkanaście lat temu , ludzie zarabiają tyle samo co 10 lat temu.
OdpowiedzUsuńTak, pochodzę z tzw. "dziury". Urlopy jednak spędzam w różnych zakątkach Polski, w tym nad polskim morzem. Nigdy nie pisałam, że życie w Wielkiej Brytani jest sielanką. Każdy, kto czyta moje posty wie, że Polska była, jest i zawsze będzie w moim sercu. Niestety nie mogę się zgodzić, że w Wielkiej Brytanii zarabia się tyle samo co 10 lat temi i nie mogę się zgodzić, że Polska jest krajem idealnym do życia. Bo nie jest :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńz tym karmieniem piersia to juz przeginaja, karmic w domu a nie rozbierac sie przy ludziach
OdpowiedzUsuńNo właśnie... chodzi o to, żeby się nie rozbierć przy ludziach!. Niektóre dzieci wymagaja karmienia cogodzinnego. Czy to znaczy, że matki nie mają prawa się ruszyć z domu? Ja karmię małego mm co nie zmienia faktu, że w UK nigdy nie miałam problemu by znaleźć miejsce na przebranie czy nakarmienie synka w miejscach publicznych. W Polsce niestety napotkałam wiele przeszkód z tym związanych. Nie wspominając o braku wind czy podjazdów... miejmy nadzieję, że i to niedługo w Polsce się zmieni ;)
UsuńCóż każdy człowiek jest inny i inaczej przeżywa swoje życie, można wyrzekać na Polskę, cóż może gdyby Polska była położona w innym miejscu , to by było lepiej. A swoja drogą Wielka Brytania w tym roku wydała mapę gdzie jechać na wakacje i poleciła Polskę jako najbezpieczniejszy kraj w Europie i chyba na świecie :-) Cudze chwalicie swego nie znacie :-) Oj typowe wy Polki typowe z tym narzekaniem :-)))
OdpowiedzUsuńMyślę że ta tęsknota to też głównie z powodu rodziny. Gdyby nie ona i nie te wspomnienia związane z nią to raczej nie byłoby tak wielkiej tęsknoty i idealizowania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak mieszkałam za granicą, odwiedzając ojczyznę czułam podobnie.
OdpowiedzUsuńChyba nie znam nikogo, kto nie spędzałby urlopu w Polsce chociażby co dwa, trzy lata. To chyba tak jest.
OdpowiedzUsuńOpisałaś chyba esencje tęsknoty za rodzinnymi kątami. Jakby nie było, jakby nie wkurzało i tak wrócimy prędzej czy później niezależnie od tego jak daleko nas wywiało.
OdpowiedzUsuńSuper to ujelas i czytałam 1tchem i komentarze też �� ��...ehh jestem z wami
OdpowiedzUsuńSentyment zawsze pozostanie, tak chyba już musi być :)
OdpowiedzUsuńA co ja mam powiedzieć, wogóle nie tesknie a jak tu w UK jestem to wiem ze to moj Dom . Do Polski jadę dopiero pierwszy raz i tylko na 1.5 tygodnia. Już się trochę stresuje i mam B. Mieszane uczucia. No cóż pewnie niektórzy się zadziwia ale taka jest prawda.
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak ty :)
OdpowiedzUsuń