Przychodzi taki dzień, kiedy wszystko
jest nie tak jak powinno. Noc nieprzespana. Brudne naczynia w
zlewie aż proszą się o kropelkę Fairy. Sterta prania zaczyna
wydzielać dziwne, nieprzyjemne zapachy. Kran w kuchni jak kapał,
tak kapie. Lodówka świeci pustkami. Mieszkanie przypomina jakby w
niedalekiej przeszłości przeszło nie jedno, ale dwa tornada. A na
dodatek dziecko od samego rana jest w złym humorze i marudzi
niemiłosiernie. Mężczyzna twojego życia w pracy. I ty sama,
próbujesz ratować sytuację, choć tak naprawdę to marzysz, żeby
sytuacja uratowała Ciebie. Już nie pamiętasz kiedy ostatni raz
udałaś się do fryzjera bez pośpiechu. Kiedy ostatni raz
wyruszyłaś na zakupy bez nerwowego patrzenia w zegarek. Już nie
pamiętasz kiedy spokojnie, w ciszy, bez pośpiechu przeczytałaś
książkę. A i jeszcze ta angielska pogoda.
Ahh... czasami ma się dośc
macierzyństwa.
Czasami myślę, że tesknię za czasem
przed urodzeniem dzecka. Za swobodą, za niezależnością.
A później...a pózniej patrzę na
swoje dziecko i ta swoboda przestaje mi być do czegokolwiek
potrzebna. No może przydałoby się jej trochę podczas pobytu w
toalecie :D
Czasami wściekam się, że znów się
nie wyspałam.
A kiedy już zdołam wygramosić się z
łóżka...patrzę na uśmiech mojego dziecka, nabieram takiej
energii, że góry mogłabym przenosić tam i spowrotem. I sama się
zastanawiam skąd ona się bierze. Może to ta kawa niedokończona z
wczoraj, która jeszcze stoi w mikrofali?
Czasami tesknię za całodziennym
wypadem na kawę, zakupy i szwedaniem sie bez celu po galerii.
A po trzech godzinach...wracam
stęskniona jak cholera i nie mogę się nadziwić jak przetrwałam
tyle godzin bez dziecka i bez jego osranej pieluszki.
Czasami marzy mi się wolny wieczór,
przy lampce wina, z książką w ręku.
A kiedy juz taki nadchodzi...patrzę na
śpiące dziecko i nie mogę sie doczekać rana by znów go przytulić
i dostac oślinionego buziaka.
Czasami marzę o samotnych wczasach.
A później...patrzę na moje dziecko
bawiące sie z tatą i wiem, że nie wytrzymałabym bez nich ani
jednego dnia, a Majorkę to ja mam w domu.
Czasami przeklinam pod nosem, gdy po
raz setny próbuję przekręcić synka z brzuszka na plecy by zmienić
mu pieluszkę.
A w międzyczasie...śmieję się sama
do siebie widząc jego zakłopotaną minę, gdyż nie może rozgryźć
o co się wściekam.
Czasami zdarza mi się trzasnąć drzwiami z
nerwów.
A za sekundę...łezka mi sie kręci w
oku ze wzruszenia, widząc, jak moje dziecko aż trzęsie się ze
szczęścia na widok zrobionego przeze mnie deserku.
Czasami zdarza mi się krzyknąć na
bogawinnego synka.
A po minucie... biję sie w pierś i
przytulam go przez następną godzinę, aż on sam, biedny, zaczyna
ode mnie uciekać.
Czasami pragnę, tak jak dawniej,
spędzic pół dnia ogladając serial bez co pięciomunutowych
przerw.
A po kwadransie...stwierdzam, że
czytanie bajki synkowi sprawia mi potysiąkroć większą
przyjemność, choć wiem, ze interesuje go to mniej niż paczka
chusteczek leżąca obok.
Czasami czuję się wyrodną matką.
A później... wracam po domu i widzę
jak synek aż piszczy ze szczęścia na mój widok. I nie mogę się
nadziwić, że ktoś, tak po prostu, kocha tą swoją wyrodną mamę
I właśnie w takich momentach moje
życie nabiera innego odcienia. I właśnie wtedy wiem, że nigdy
wcześniej nie kochałam tak mocno, tak szczerze, tak
bezinteresownie. I choć czasami mam dośc macierzyństwa, to
wystarczy jedno spojrzenie, jeden uśmiech, jedna łezka dziecka,
żeby wiedziec, że nic poza tym nie ma znaczenia. I tak. To prawda.
Macierzyństwo to kupa wyrzeczeń (kupa śmiechu też). Czasami to
wręcz walka samym ze sobą. Czasami to stres, miliony małych i
wiekszych wnerwów. Czasami to nieposprzątane mieszkanie, brudne
gary, śmierdzace pranie. Ale przychodzi wieczór. Kładziesz się do
łóżka, patrzysz na śpiace dzieci i wiesz, że było warto. Było
warto cierpieć przy porodzie, było warto wstawać po nocach, było
warto przebierać miliony pieluch, było warto zmuszać się na
spacery, gdy nie miałaś na to kompletnie humoru. Było warto
spędzać niemal całe dnie z dzieckiem. Bo jeden uśmiech i jeden
pocałunek w policzek wynagradza po tysiąkroczność wszystkie nasze
wyrzeczenia. A zresztą, jakie to znowu wyrzeczenia? ;)
Pięknie napisałaś. Każdy ma czasem dość. Ale już nie da się się i nie chce żyć inaczej.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Czasami ma się dość, ale już nie wyobrażam sobie życia bez mojego malca :) Pozdrawiam
UsuńPrawdziwe <3 Pięknie napisane! Nie ma co - chyba każda mama ma takie momenty... Nie jesteś sama! Na szczęście to tylko chwilowe upadki - bo prawdziwa radość to ta maleńka cząsteczka nas... <3
OdpowiedzUsuńPięknie ujęte słowa 😍 Pozdrawiam
UsuńJesli cos co masz zrobic zajmuje tylko 2 minuty - zrob ro natychmiast. Nie bedzie sterty prania ani kupy naczyn w zlewie. Zdobyte przez to wiecej czasu na milosc na pewno nie zaszkodzi rodzinie. Mama z patchworkowej rodziny z piatka dzieci pozdrwawia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mamę z piatką dzieci ;)
UsuńŚwietnie napisane, bardzo dobrze się czyta i wszystko to prawda :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozdrawiam ;)
UsuńW pełni Cię rozumiem. Jako ojciec dwulatka też często przeklejam pod nosem. Jednak wtedy patrzę na ten mały uśmiech i jest ok. ☺
OdpowiedzUsuńChyba wszyscy tak mamy ;)
UsuńWszystko przede mną... Mamy termin najpóźniej za 3 tygodnie. I szczerze mówiąc oboje z żoną chyba jeszcze nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego co nas czeka :)
OdpowiedzUsuńBezpieczny w tłumie czeka was wiele nieprzespanych nocy, wiele chwil pełnych bezradności i zwątpienia. Ale przede wszystkim, czeka was szczęście, które nie da się opisać słowami. Czekają was momenty wzruszenia, radości. I czeka was miłość do małej istotki, która jest tak wielka, że może przenosić góry. Życzę wszytskiego najlepszego dla was :*
UsuńJuż prawie nie pamiętam tych epizodów niemowlęcych i... szkoda, że tak szybko płynie czas.
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś. Zdradzę Ci w sekrecie (!), że jeszcze przed Tobą wieleeeeee chwil frustracji i tęsknoty za życiem PRZED... a jednocześnie jeszcze więcej momentów, w których zdasz sobię sprawę, iż to NIE BYŁO ŻYCIE.
Obecnie jestem osobiście gdzieś na etapie oddania majątku za spokojny dzień bez rodzinki. Co roku też w miarę możliwości organizuję sobie kilka dni w samotności wysyłając gdzieś M. z tatą. Odkryłam, że to nie tylko nic złego, ale też mi niezbędnego, zdrowego.
Oj tak, jeszcze długa droga przede mną, ale nie mogę się jej doczekać ;) Zgadzam się z Tobą, że należy od czasu do czasu zaczerpnąć świerzego powietrza W SAMOTNOŚCI ;) Każda mama zasługuje na urlop od wszytskiego i wszytskich ;) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBardzo prawdziwy wpis. Ja często w dzień jestem zmęczona, zła, zdarza mi się nakrzyczeć na moich chłopców a potem wieczorem patrzę na nich jak słodko śpią i zalewa mnie fala miłości. I wiem,że dla nich warto być zmęczoną, warto zrezygnować z wielu rzeczy. Wiem też, że ani się obejrzę a staną się nastolatkami i młodymi mężczyznami a ja będę jeszcze tęsknić do czasów, kiedy non stop psocili, przekomarzali się, rozrabiali, bałaganili, męczyli o wspólne zabawy
OdpowiedzUsuńBycie mamą to największy skarb dany nam od losu ;) Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńPięknie napisane. Wszystkie Mamy przechodza chwile kryzysu. Ja mam czasem wyrzuty na wieczor jak na mala gwiazdke nakrzycze i przy kolacji probuje jej to wynagrodzic a jak juz zasnie tak wtulona w moje ramiona to az by jej sie nie chcialo polozyc do lozeczka. Ale tak jak wszyscy mowia, wystarczy jeden usmiech maluszka , ten boski prawdziwy jeszcze smiech ktory nie jest udawany i czlowiek zapomina o wszystkim. Dzieki mojej malutkiej az sie ma chec by zyc , by wstawac w kazdy dzien lub tez kazda noc choc czasem bez chumoru wystarczy tylko na nia spojrzec i od razu usmiech sie pojawia przytulak i buziak .
OdpowiedzUsuń